Książka jest cudowna. Wręcz genialna. Jest dla mnie tym czym Władca Pierścieni dla fana fantastyki. To tytuł must-read. Kto nie jest w klimatach sf niech się nawet nie zabiera za to.
Jak to napisać... powinna Pani dostać nagrodę za zachowanie zimnej krwi pisząc recenzję tego gniota. Chylę czoła przed łagodnym potraktowaniem A. Przechrzty i jego nachalnej, miernej, koślawej iniekcji Ego pod postacią A.d S.
Jako człowiek pasjami zajmujący się Historią i Archeologią, przeczytawszy pierwsze recenzje książki rzuciłem się na nią jak wilk na owieczkę. Mityczny wolumin miał być niesamowitym połączeniem alternatywnej historii Europy, autorskim światem fantasy (i co było dla mnie najbardziej istotne) poukładanym logicznie uniwersum autorstwa Doktora nauk Historycznych.
To co otrzymałem, jest zlepkiem informacji historycznych pojawiających się tylko po to, by autor mógł szerszej widowni pokazać jak wspaniale potrafi masturbować się koktajlem wiedzy (jego zdaniem) tajemnej i własnymi fantazjami na temat swojej osoby. Oczywistym jest, że drink ów jest niepijalny i niewskazany. W książce nie ma ani krzty nadziei dla autora, każda niemal strona nadaje się na papier toaletowy.
Przy całym marketingowym parciu i licznych wywiadach autora na temat jego wiedzy z zakresu historii wojskowości, "Pierwszy Krok" jest dla mnie największym rozczarowaniem polskiego fantasy. Sam wątpiłem, że coś może przykryć swoją głupotą Achaję z jej żelaznym kroczem. Adamowi Przechrzcie się to jednak udało, a mimo to zachowała Pani godną pozazdroszczenia rezerwę podczas wiwisekcji.
Bardzo podoba mi się Twoja recenzja Stello. Nie pamiętam kiedy ostatni raz czytałem recenzję fantastyki pozbawioną wyświechtanych formułek/mentorskiego tonu/recenzenckiego brokatu, po prostu nie zboczoną żadną manierą. Szczerze subiektywną, a zarazem rzeczową, popartą przykładami. Taka jest Twoja recencja, i mimo, że nie jestem zwolennikiem pisania recenzji negatywnych, i nie czytałem ksiązki Przechrzty, to nie sposób oponować wobec argumentów, które przytaczasz. Pamiętam, że miałem bardzo podobne uczucia co do Achai Ziemiańskiego. A propos Bonda, krzywdzisz tu autora powieści i stworzyciela postaci J.B., Fleminga. Książki bondowskie są nieporównywalnie lepsze od filmów, a Bond powieściowy bardziej przypomina człowieka z krwi i kości niż supermana w służbie JKM znanego z ekranizacji.
PS: Z ubolewaniem stwierdzam, że nie masz przyszłości jako recenzentka. Szczerość i rzeczowość to atrybuty zbędne w tym fachu, wręcz niemile widziane. Pozdrawiam serdecznie.
Książkę przeczytałem jednym tchem. Coś wspaniałego. Polecam utrzymaną w podobnym stylu "Zabić tego polaka" - nie pamiętam autora o planowanym zamachu na Jana Pawła II podczas jego wizyty w Polsce. czy ktoś zna coś w podobnym temacie ?
Właśnie kończę Sekret Freuda. Dobrze się czyta, oczywiście mieszają mi się postaci, ale to powszechne zjawisko u mnie. Spośród kryminałów Sekret plasuje się jak dla mnie na trzecim miejscu, tuż po Krytyce zbrodniczego rozumu i Dwanaście Świetlickiego.
Karmienie trolla zwykle wykazuje jedynie, że troll jest nieprzemakalny w swej ograniczoności. Nie "recenzje" pełną gębą, ale przetłumaczyć się tego nie da. Jest miejsce w sieci, gdzie w takich okolicznościach pisze się: "papatki". Zapożyczę: papatki.
Możesz mieć nie tylko nadzieję, ale nawet pewność. Z całym szacunkiem dla Twojej inteligencji, nie lubię na dłuższą metę prowadzić dyskusji z kimś, kto z góry zakłada, że jestem idiotą. Nie żeby to specjalnie raniło moje uczucia. Zresztą Twoja postawa utwierdza mnie w przekonaniu, że moja pierwsza ocena miała jednak uzasadnione podstawy - lubisz dopieprzać ludziom. Powtórzę za pierwszym postem - gratuluję dojrzałej postawy. I życzę sukcesów w znajdowaniu fanów, którzy będą dopieszczać Twój narcyzm. Na otarcie łez mogę powiedzieć, że lubię czytać Twoje RECENZJE, bo zwykle są dobrze napisane. Ciebie bym jednak raczej nie polubił.
PS: Na pytanie, dlaczego gatunki literacki i publicystyczne (w tym przypadku z naciskiem na publicystyczne) powinny się kierować konkretnymi zadaniami, odpowiedź znajdziesz w fachowej literaturze teoretyczno-literackiej. Bo mnie się jakoś nie chce tłumaczyć.
"Żenujący", znowu ty? Jaka szkoda :/
Tak lubisz czytać nagłówki, wstępy, tytuły itp., to poproś kogoś, żeby ci poczytał kto robi część graficzną strony w tym układy tekstu, nagłówki, linkowania, podpisy pod tekstem itp.. Nazywa się to "webmastering" - trudne słowo, takie nietutejsze, ale może ktoś uprzejmy (nie ja, to oczywiste) ci wyjaśni. Racją jednak jest, że ZDECYDOWANIE nie jestem właściwą osobą do rozmowy z tobą. To jak, mogę mieć nadzieję, że już cię tu nie zobaczę?
Mądra uwaga na teraz: tytuły mogą nie pochodzić od autora tekstu. Twojej starej się j*bło. Nie pierwszy raz zresztą.
"Żenujący" - dzięki, że się przedstawiłeś z imienia, kornik. Mnie to lotto, ale może któryś z przygodnych wędrowców byłby ciekaw.
Co do przyszłości - już cię tu nie zobaczę? I hope.
Inna sprawa - i słowa te kieruję nie do kornika, tylko do przygodnego wędrowca, czyli kogoś kto w odróżnieniu do wyżej wymienionego potrafi czytać i rozumieć - skąd pomysł, że w prawdziwej recenzji (czym ten tekst nie jest) nie można skrytykować choćby i obszernie innych niż praca autora składowych dzieła w jego ostatecznej odsłonie, czyli takiej, jaką dostaje do rąk czytelnik, to nie wiem. Pewnie z ... takiego niedopowiedzenia starej kornika.
Ojoj, kodowanie wywaliło tytuł, więc jeszcze raz, żeby nie było, że jestem gołosłowny: Recenzja powieści "Greywalker" Kat Richardson. Pozdrawiam serdecznie i polecam się na przyszłość.
Moja stara twierdzi, że świadczy o tym tytuł powyższej notki, cytuję ze szczytu strony:
. Musisz przyznać, droga recenzentko, że moja stara to błyskotliwa kobieta. I może na tym zakończmy temat, bo te próby obrony z Twojej strony są coraz bardziej żenujące. Mądra uwaga o charakterze ogólnym na koniec, żeby zaspokoić Twoje pragnienia: niektórzy czytają tytuły. Ha ha!
Gdzieś ty widział/a/o recenzje na tej stronie, to się swojej starej musisz zapytać. Tu są tylko notki zawierające moje opinie i wrażenia z lektur. Moje zdanie o powieści, a jak mi się chce to i o książce jako produkcie. Znajdź kogoś kto potrafi czytać ze zrozumieniem, żeby ci wyjaśnił różnicę. Masz dla odmiany coś mądrego do napisania? Nie? Można się było spodziewać.
oryginalna lokalizacja wpisu »
oryginalna lokalizacja wpisu »
oryginalna lokalizacja wpisu »
oryginalna lokalizacja wpisu »
oryginalna lokalizacja wpisu »
Jako człowiek pasjami zajmujący się Historią i Archeologią, przeczytawszy pierwsze recenzje książki rzuciłem się na nią jak wilk na owieczkę. Mityczny wolumin miał być niesamowitym połączeniem alternatywnej historii Europy, autorskim światem fantasy (i co było dla mnie najbardziej istotne) poukładanym logicznie uniwersum autorstwa Doktora nauk Historycznych.
To co otrzymałem, jest zlepkiem informacji historycznych pojawiających się tylko po to, by autor mógł szerszej widowni pokazać jak wspaniale potrafi masturbować się koktajlem wiedzy (jego zdaniem) tajemnej i własnymi fantazjami na temat swojej osoby. Oczywistym jest, że drink ów jest niepijalny i niewskazany. W książce nie ma ani krzty nadziei dla autora, każda niemal strona nadaje się na papier toaletowy.
Przy całym marketingowym parciu i licznych wywiadach autora na temat jego wiedzy z zakresu historii wojskowości, "Pierwszy Krok" jest dla mnie największym rozczarowaniem polskiego fantasy. Sam wątpiłem, że coś może przykryć swoją głupotą Achaję z jej żelaznym kroczem. Adamowi Przechrzcie się to jednak udało, a mimo to zachowała Pani godną pozazdroszczenia rezerwę podczas wiwisekcji.
Pozdrawiam i łączę się w bólu
W. Krasuski
oryginalna lokalizacja wpisu »
oryginalna lokalizacja wpisu »
PS: Z ubolewaniem stwierdzam, że nie masz przyszłości jako recenzentka. Szczerość i rzeczowość to atrybuty zbędne w tym fachu, wręcz niemile widziane. Pozdrawiam serdecznie.
oryginalna lokalizacja wpisu »
oryginalna lokalizacja wpisu »
oryginalna lokalizacja wpisu »
oryginalna lokalizacja wpisu »
oryginalna lokalizacja wpisu »
oryginalna lokalizacja wpisu »
PS: Na pytanie, dlaczego gatunki literacki i publicystyczne (w tym przypadku z naciskiem na publicystyczne) powinny się kierować konkretnymi zadaniami, odpowiedź znajdziesz w fachowej literaturze teoretyczno-literackiej. Bo mnie się jakoś nie chce tłumaczyć.
oryginalna lokalizacja wpisu »
Tak lubisz czytać nagłówki, wstępy, tytuły itp., to poproś kogoś, żeby ci poczytał kto robi część graficzną strony w tym układy tekstu, nagłówki, linkowania, podpisy pod tekstem itp.. Nazywa się to "webmastering" - trudne słowo, takie nietutejsze, ale może ktoś uprzejmy (nie ja, to oczywiste) ci wyjaśni. Racją jednak jest, że ZDECYDOWANIE nie jestem właściwą osobą do rozmowy z tobą. To jak, mogę mieć nadzieję, że już cię tu nie zobaczę?
oryginalna lokalizacja wpisu »
oryginalna lokalizacja wpisu »
"Żenujący" - dzięki, że się przedstawiłeś z imienia, kornik. Mnie to lotto, ale może któryś z przygodnych wędrowców byłby ciekaw.
Co do przyszłości - już cię tu nie zobaczę? I hope.
Inna sprawa - i słowa te kieruję nie do kornika, tylko do przygodnego wędrowca, czyli kogoś kto w odróżnieniu do wyżej wymienionego potrafi czytać i rozumieć - skąd pomysł, że w prawdziwej recenzji (czym ten tekst nie jest) nie można skrytykować choćby i obszernie innych niż praca autora składowych dzieła w jego ostatecznej odsłonie, czyli takiej, jaką dostaje do rąk czytelnik, to nie wiem. Pewnie z ... takiego niedopowiedzenia starej kornika.
oryginalna lokalizacja wpisu »
oryginalna lokalizacja wpisu »
. Musisz przyznać, droga recenzentko, że moja stara to błyskotliwa kobieta. I może na tym zakończmy temat, bo te próby obrony z Twojej strony są coraz bardziej żenujące. Mądra uwaga o charakterze ogólnym na koniec, żeby zaspokoić Twoje pragnienia: niektórzy czytają tytuły. Ha ha!
oryginalna lokalizacja wpisu »
oryginalna lokalizacja wpisu »