Ar,Omen dzieki ze gracie dla nas!Rewelacyjny mecz dzieki.Szkoda ze reszta sie tak dobrze nie zaprezentowala.Irku pierwszy slaby mecz w tym sezonie jaki zagrales byles jak rasiak w srode.Blacksi pna sie w tabeli!Kolorakis wiecej panowania nad nerwami!Wyprowadzacie sie z Irkiem wzajemnie z rownowagi!
Anglio, dziękujemy
Polscy piłkarze prawie powtórzyli Wembley. Pod każdym względem, także stylu gry. Dlatego nawet gdyby Anglicy strzelili w środę pięć goli, nie byłoby powodów do paniki.
Nie chciałbym irytować nikogo obalaniem mitów, ale legendarny bój z 1973 roku naprawdę mocno przypominał pierwszą połowę wieczoru na Old Trafford. To było bite półtorej godziny obrony Częstochowy, w którym opatrzność odgrywała rolę nie do przecenienia. Przecież nawet Jan Tomaszewski, choć zatrzymał Anglię, został pokonany, ale piłkę z pustej bramki wybijali koledzy.
Podstawowa różnica dzieląca oba wieczory jest taka, że 32 lata temu pochód po międzynarodową sławę rozpoczynali fantastycznie uzdolnieni piłkarze, którzy wkrótce mieli zaszokować świat, a w środę jej liderem był - w polu, pomijając heroiczne wyczyny Boruca - Kamil Kosowski, czyli gwiazdor drugoligowego Southampton. I bynajmniej nie zamierzam byłego skrzydłowego Wisły Kraków wykpiwać, w końcu na Old Trafford to on napędzał nieliczne akcje zaczepne, zwłaszcza przed przerwą wyróżniał się wśród onieśmielonych kolegów, grając zadziornie i popisując się wspaniałą asystą. Lider drugoligowiec ma jednak siłę symbolu, być może w pewnym sensie wyznacza górny pułap aspiracji drużyny Pawła Janasa, która ostatnio mogła nabrać przeświadczenia, że staje się zjawiskiem wyjątkowym.
I nie byłaby w tym przeświadczeniu odosobniona. Oto Polacy przystępowali do meczu na Old Trafford po serii dziewięciu zwycięstw i jednego remisu - takiego bilansu nie mieli do środy ani Anglicy, ani Holendrzy, ani Włosi, ani Argentyńczycy, ani nawet Brazylijczycy, by wymienić reprezentacje, w których bukmacherzy upatrują kandydatów do złota przyszłorocznego mundialu. Słowem, piłkarze Janasa wypracowali serię, do jakiej nie zbliżyła się żadna z drużyn liczących się w świecie. I zaczęli błyskawicznie poprawiać międzynarodową reputację. Gdyby postęp mierzyć rankingiem FIFA (17. pozycja) i notowaniami bukmacherów, trzeba by uznać, że zrobili skok księżycowy. Jeśli spece z firmy William Hill tylko 14 finalistom dawali wyższe szanse na zdobycie mistrzostwa świata, to znaczy, że w drużynie Janasa upatrywali kandydata na co najmniej wyjście z grupy.
A to - powiedzmy sobie wprost - będzie wyzwaniem nie lada. W środę nimb wyjątkowości prysł i dziś łatwiej polską kadrę jakoś sklasyfikować.
Po pierwsze, awans na mundial całej prawdy nie mówi, ba, nie mówi żadnej prawdy. Można go wywalczyć, pokonując Austrię (sklasyfikowaną w świecie w ósmej dziesiątce, tuż za Omanem), Walię (dziewiąta dziesiątka, tuż za Libią) oraz Irlandię Północną (druga setka, tuż za Singapurem i Botswaną). A można go przegrać, mając reprezentację mistrzów Europy (Grecja) lub zdolną zdemolować Anglików (Dania, która niedawno wyspiarzy pokonała 4:1).
Po drugie, ta swoista niesprawiedliwość eliminacji w żadnym razie nie zmniejsza szans Polaków na mundialu, bo dotyczy ona wszystkich, los nie wyróżnia w jakiś szczególny sposób akurat biało-czerwonych. Czy nowicjusze z Angoli, którzy minimalnie zdystansowali afrykańską potęgę Nigerię, strzelając średnio jednego gola na mecz, będą w starciu z zespołem Janasa faworytem? Chyba jednak nie, a być może to z takim rywalami Polacy będą rywalizować o awans do 1/8 finału MŚ.
Po trzecie, skoro wyjątkowej reprezentacji się nie doczekaliśmy (bo niby z czego), to łut szczęścia w losowaniu będzie bezwzględnie nieodzowny, by wyczekiwać niemieckiego turnieju bez trwogi. Mecz z Anglią, a zwłaszcza ta nieszczęsna zatrważająca pierwsza połowa, przypominał - biorę tu pod uwagę kadencję Janasa - klęski ze Szwecją i z Danią. Co prowokuje do niepokojącego przypuszczenia, że reprezentacja Polska swój Mount Everest już osiągnęła, że ponad pewien poziom organizacji gry i talentów rywali (patrz właśnie Anglia, Dania i Szwecja) nasza reprezentacja się nie wzbije.
To teza smutna, ale też bardziej konstruktywna niż bezrefleksyjne samozadowolenie, które niechybnie zgubiłoby drużynę pozbawioną poważnych testów. Zmusza selekcjonera do wytężonej pracy, być może zmobilizuje też ligowców, którzy dostrzegą swoją szansę, jeśli u
oraz Metali z Merą
1 BALBINA 6 14 17 : 8
2 ZZF METALOWCY FAP 5 13 17 : 2
3 MERA PRO RALLY 5 13 13 : 4
4 KS OLIMPIA 6 8 11 :10
5 ORŁY 6 6 13 : 16
6 ATP MATADOR 98 (b) 6 6 14 : 18
7 ALL BLACK'S 6 6 9 : 16
8 HOTEL PIRAMIDA 5 5 6 : 10
9 NAFCIARZE (b) 6 4 13 : 20
10 EINDHOVEN 5 1 7 : 17
oryginalna lokalizacja wpisu »
Zgłoś nadużycie
oryginalna lokalizacja wpisu »
Zgłoś nadużycie
Środa 17'ta boisko na "A" trening z Rajmundkiem
oryginalna lokalizacja wpisu »
Zgłoś nadużycie
oryginalna lokalizacja wpisu »
Zgłoś nadużycie
oryginalna lokalizacja wpisu »
Zgłoś nadużycie
oryginalna lokalizacja wpisu »
Zgłoś nadużycie
oryginalna lokalizacja wpisu »
Zgłoś nadużycie
oryginalna lokalizacja wpisu »
Zgłoś nadużycie
oryginalna lokalizacja wpisu »
Zgłoś nadużycie
oryginalna lokalizacja wpisu »
Zgłoś nadużycie
oryginalna lokalizacja wpisu »
Zgłoś nadużycie
oryginalna lokalizacja wpisu »
Zgłoś nadużycie
Olimpia pokonała Nafciarzy 4-1
Gratulacje
oryginalna lokalizacja wpisu »
Zgłoś nadużycie
a kTo nie strzeli gola ma połamane kończyny dolne.. więc się nie oszczędzać..
psi, psi, psii
oryginalna lokalizacja wpisu »
Zgłoś nadużycie
oryginalna lokalizacja wpisu »
Zgłoś nadużycie
JUŻ JUTRO
EDUKACJI
oryginalna lokalizacja wpisu »
Zgłoś nadużycie
Polscy piłkarze prawie powtórzyli Wembley. Pod każdym względem, także stylu gry. Dlatego nawet gdyby Anglicy strzelili w środę pięć goli, nie byłoby powodów do paniki.
Nie chciałbym irytować nikogo obalaniem mitów, ale legendarny bój z 1973 roku naprawdę mocno przypominał pierwszą połowę wieczoru na Old Trafford. To było bite półtorej godziny obrony Częstochowy, w którym opatrzność odgrywała rolę nie do przecenienia. Przecież nawet Jan Tomaszewski, choć zatrzymał Anglię, został pokonany, ale piłkę z pustej bramki wybijali koledzy.
Podstawowa różnica dzieląca oba wieczory jest taka, że 32 lata temu pochód po międzynarodową sławę rozpoczynali fantastycznie uzdolnieni piłkarze, którzy wkrótce mieli zaszokować świat, a w środę jej liderem był - w polu, pomijając heroiczne wyczyny Boruca - Kamil Kosowski, czyli gwiazdor drugoligowego Southampton. I bynajmniej nie zamierzam byłego skrzydłowego Wisły Kraków wykpiwać, w końcu na Old Trafford to on napędzał nieliczne akcje zaczepne, zwłaszcza przed przerwą wyróżniał się wśród onieśmielonych kolegów, grając zadziornie i popisując się wspaniałą asystą. Lider drugoligowiec ma jednak siłę symbolu, być może w pewnym sensie wyznacza górny pułap aspiracji drużyny Pawła Janasa, która ostatnio mogła nabrać przeświadczenia, że staje się zjawiskiem wyjątkowym.
I nie byłaby w tym przeświadczeniu odosobniona. Oto Polacy przystępowali do meczu na Old Trafford po serii dziewięciu zwycięstw i jednego remisu - takiego bilansu nie mieli do środy ani Anglicy, ani Holendrzy, ani Włosi, ani Argentyńczycy, ani nawet Brazylijczycy, by wymienić reprezentacje, w których bukmacherzy upatrują kandydatów do złota przyszłorocznego mundialu. Słowem, piłkarze Janasa wypracowali serię, do jakiej nie zbliżyła się żadna z drużyn liczących się w świecie. I zaczęli błyskawicznie poprawiać międzynarodową reputację. Gdyby postęp mierzyć rankingiem FIFA (17. pozycja) i notowaniami bukmacherów, trzeba by uznać, że zrobili skok księżycowy. Jeśli spece z firmy William Hill tylko 14 finalistom dawali wyższe szanse na zdobycie mistrzostwa świata, to znaczy, że w drużynie Janasa upatrywali kandydata na co najmniej wyjście z grupy.
A to - powiedzmy sobie wprost - będzie wyzwaniem nie lada. W środę nimb wyjątkowości prysł i dziś łatwiej polską kadrę jakoś sklasyfikować.
Po pierwsze, awans na mundial całej prawdy nie mówi, ba, nie mówi żadnej prawdy. Można go wywalczyć, pokonując Austrię (sklasyfikowaną w świecie w ósmej dziesiątce, tuż za Omanem), Walię (dziewiąta dziesiątka, tuż za Libią) oraz Irlandię Północną (druga setka, tuż za Singapurem i Botswaną). A można go przegrać, mając reprezentację mistrzów Europy (Grecja) lub zdolną zdemolować Anglików (Dania, która niedawno wyspiarzy pokonała 4:1).
Po drugie, ta swoista niesprawiedliwość eliminacji w żadnym razie nie zmniejsza szans Polaków na mundialu, bo dotyczy ona wszystkich, los nie wyróżnia w jakiś szczególny sposób akurat biało-czerwonych. Czy nowicjusze z Angoli, którzy minimalnie zdystansowali afrykańską potęgę Nigerię, strzelając średnio jednego gola na mecz, będą w starciu z zespołem Janasa faworytem? Chyba jednak nie, a być może to z takim rywalami Polacy będą rywalizować o awans do 1/8 finału MŚ.
Po trzecie, skoro wyjątkowej reprezentacji się nie doczekaliśmy (bo niby z czego), to łut szczęścia w losowaniu będzie bezwzględnie nieodzowny, by wyczekiwać niemieckiego turnieju bez trwogi. Mecz z Anglią, a zwłaszcza ta nieszczęsna zatrważająca pierwsza połowa, przypominał - biorę tu pod uwagę kadencję Janasa - klęski ze Szwecją i z Danią. Co prowokuje do niepokojącego przypuszczenia, że reprezentacja Polska swój Mount Everest już osiągnęła, że ponad pewien poziom organizacji gry i talentów rywali (patrz właśnie Anglia, Dania i Szwecja) nasza reprezentacja się nie wzbije.
To teza smutna, ale też bardziej konstruktywna niż bezrefleksyjne samozadowolenie, które niechybnie zgubiłoby drużynę pozbawioną poważnych testów. Zmusza selekcjonera do wytężonej pracy, być może zmobilizuje też ligowców, którzy dostrzegą swoją szansę, jeśli u
oryginalna lokalizacja wpisu »
Zgłoś nadużycie
oryginalna lokalizacja wpisu »
Zgłoś nadużycie
Mam nadzieję że w tą sobotę odbijemy się mocniej
SOBOTA 11'ta zbiórka
oryginalna lokalizacja wpisu »
Zgłoś nadużycie
1. ZZF METALOWCY 5 13 17-2
2. MERA PRO RALLY 5 13 13-4
3. ORŁY 4 9 9-9
4. BALBINA 4 8 9-6
5. ATP MATADOR 98 5 6 13-13
6. KS OLIMPIA TYCHY 5 5 7-9
7. HOTEL PIRAMIDA 5 5 6-10
8. NAFCIARZE 5 4 12-16
9. ALL BLACK'S 5 3 5-14
10. EINDHOVEN 5 1 7-17
oryginalna lokalizacja wpisu »
Zgłoś nadużycie