Ewa Spisak 2005-02-21 21:00:47
Dziękuję wszystkim uczniom, którzy choć w najmniejszym stopniu przyczynili się do powstania tej strony. Mam nadzieję, że spełni ona nasze wspólne oczekiwania.
Specjalne podziękowania dla Michała.
Ania:) 2005-02-20 21:59:10
Fajna stronka--> Pozdro dla twórcy:)
lfrmmkfmkl 2006-08-12 22:22:18
Przed niewielu laty żyło na wyspie Roti dwoje małżonków. Kochali się bardzo, a może im się tylko zdawało, w każdym razie nie z tej strony przyszło nieszczęście.
Ani inne rzeczy.
Bo pewnego dnia żona umarła. Wdowiec obmył jej ciało w dziewięciu wodach i zawinął w najdelikatniej barwiony jedwab, ale wtedy umarła stała się tak piękna, że sił mu zabrakło, aby dokończyć pogrzebu.
Upadł koło zwłok i wydało mu się, że umiera.
Jestem martwy i nie mogę dopełnić obrządku. Zróbcie to za mnie! poprosił krewnych. Zasypcie nas oboje.
Przestań! to zbyt straszne! krzyknęli.
Zasypcie! płakał. Nie miejcie żalu, że przerzucam na wasze ramiona smutek grobu, a sam biorę tę odrobinę radości, jaką grób miewa dla tego, kto w nim spoczywa!
Krewni się nie chcieli zgodzić.
Wreszcie któryś starzec spojrzał na morze.
Nasi przodkowie powierzali umarłych morzu. Kto wie, dokąd płynęli? Prędzej morze pogodzi żywego z umarłą niż wnętrze ziemi.
Niech tak będzie! powiedział wdowiec. Nie chcę zostać daleko od niej, wolę być daleko razem z nią.
Więc przygotowano łódź bez pokładu, ułożono w niej zwłoki, mąż zepchnąwszy łódź na głębszą wodę wskoczył do środka. Wiatr poranny poleciał ku morzu, a z nim żagiel, a pod żaglem umarła i zapatrzony w nią małżonek. Wkrótce rozpłynęli się w nasiąkłych słońcem mgłach na widnokręgu, albo może w łzach patrzących z brzegu krewnych i przyjaciół, znajomych i nieznajomych.
Mąż nie widział dni ani nocy, tylko czasem ciemniało mu w oczach, jak z rozpaczy, albo jaśniało, jak z zachwytu nad urodą zmarłej. Te uczucia mieszały mu się z czasem. Wszystko prócz jej twarzy widział niejasno, jako bezkształtną szarość. Czas zmieszany z morzem przepływał za burtą łodzi, wiozącej dwoje umarłych : ciałem i duszą.
Aż kobieta zaczęła cuchnąć.
Wtedy mąż, odrętwiały już z bólu, ocknął się znowu na myśl o tej potwornej rzeczy, która była trudniejsza do zniesienia od samej śmierci. I cała rozpacz, do jakiej może być zdolny mężczyzna, wybuchła teraz dopiero, kiedy wykrzyknął :
Weź pół mojego życia!
I stało się, że umarła wzięła w tym momencie połowę życia, jakie było mu jeszcze przeznaczone. Ożyła. I w łodzi zapachniało od razu jaśminem i ciepłą skórą kobiecą.
Kiedy oderwali oczy od oczu, niedaleko widać było jakąś wysepkę.
Przybili do brzegu.
Spoczęli pod palmą bananową. Mąż położył głowę na jej kolanach i usnął, wyczerpany takim ogromem przeżyć. Żona chłonęła świat oczyma, które przez tyle dni widziały jedynie ciemność.
Wtedy opodal wysepki stanął parowiec.
Biały kapitan zobaczył na plaży mężczyznę, śpiącego z głową na kolanach śniadej kobiety. Była spowita w najbarwniejszy jedwab, który jej służył za całun, piękna urodą nie tylko własną, ale i śmierci. Oczy jej były głębsze niż nasze, ponieważ widziały nieistnienie. Wszystko się w niej wyrywało do życia, ponieważ zaznała zgonu. Kto umarł, nigdy już nie będzie taki, jak przedtem.
Kapitan zapragnął tej kobiety.
A ona odczuła to, jak nigdy w poprzednim życiu, i odpowiedziała na to, jak nigdy przedtem by nie odpowiedziała. Wsparła głowę śpiącego męża na kamieniu, wstała i poszła z kapitanem.
Kiedy mąż się zbudził, dym parowca rozmazywał się już na widnokręgu.
Miłość, która umiała sobie poradzić ze śmiercią, nie szczędzi wioseł. Porzucony mąż płynął siedem dni za parowcem, doganiając go z wolna, tak że dym jego był coraz wyraźniejszy. Ale dogonił ów statek dopiero w porcie zwanym Bangkulu. I tam dopiero jego żona i biały kapitan wyszli z kajuty, aby popatrzeć na miasto.
Człowiek z Roti wdarł się na pokład statku.
Załoga usiłowała go zatrzymać : ale czymże jest garstka białych marynarzy dla człowieka, który wziął górę nad śmiercią? Wyczytali to z jego twarzy i odstąpili. Stanął przed żoną i rzekł :
Nasza łódź czeka u burty. Pora wracać. Podziękuj białemu kapitanowi i chodź ze mną.
Kobieta odparła :
Nie znam ciebie i nie rozumiem twojej mowy. Jestem biała. Jestem żoną tego kapitana i byłam nią, odkąd żyję.
Jesteś blada od pieszczot śmierci i od tego, że tak długo nie wyglądałaś na słońce. Mimo to pozostałaś moją żoną. Nawet śmierć nie rozwi
tom6 2006-07-03 23:25:16
Bardzo fajna stronka
Administrator 2005-02-20 13:34:25
Dziękujemy za założenie u nas księgi gości
kffrmfrmkemkl 2006-08-12 21:21:40
MAGIK

W dzień jarmarku , uwodząc gwar , opodal wagi
wystawił się był z kramem międzyludzki magik ;

szaty miał połatane , budę - rozskrzypiałą ,
a gdy już występował - nic się nie udało.

Królik uciekł z cylindra , gołąb zdziobał karty ,
papuga w tłum skrzeczała najsprośniejsze żarty ,

dzieci się z niego śmiały , dorośli zaś - klęli ,
strażnicy - grzywną dalsze występy ucięli.

Wtenczas magik na kłódkę starą zamknął budę
i zapowiedział , jak to chce rozproszyć nudę :

odgadnie skryte myśli panienek z miasteczka ,
pamiętnikom wiadome jeno i chusteczkom.

I w rzeczy samej odgadł : Hanka Kowalczyków
kocha się w usmolonym szewskim czeladniku ,

Anulka Nasięźrzałów chce iść do klasztoru ,
Frania Paców śmiertelnych bliskim życzy chorób ,

Joaśka chce od przodu , Olka zaś - od tyłu ,
Kachna śmie wątpić w boską moc , dobro i siłę ,

Luśka chodzi na schadzki zaś pod krzak borówek
z kowalem (trójka dzieci!) od zeszły przednówek...

Przy Andzi burmistrzance strażnicy przerwali
i posłuszni rozkazom , wóz z budą zabrali.

\"Nie trzeba nam tu takich podłych przybłędziochów!
Nie wartyś uczciwego chleba , skoromocho!

Idź - może inne cię miasto albo wieś przygarnie!
A pokaż się znów u nas - skończysz bardzo marnie!\".

Magik związał węzełek skromny , głowę zwiesił
i powlókł się wśród szyderstw drogą u przylesia ;

lecz wiedział , że jednego gawiedzi nie wyznał :
z dziewcząt każda się wyrwać chciała na obczyznę ,

na szemrzące wyraje , byle dalej pługa
i młodzieńców topornych jak błędne ślepugi.

Przeto skrył się - i czeka na panieński tłumek :
noc srebrzysta minęła , złotawe poszumy

jaworowe o wschodzie , południe palące -
aż wreszcie się doczekał i ujrzał idące.

Wyskoczył więc na ścieżkę , kurz z nim jak poświata!
\"Miłe - w dalekie kraje o zmroku wylatam

na skrzydłach borealnych , na szumach widmowych ,
w rozpluskanej zmywając rzece z siebie słowa.

Któraż mi towarzyszyć pragnie w tej podróży?
Która w ułudną tajnię ze mną chce się wnurzyć?\".

Elżbietka - już uciekła , Halszka - zawahana ,
Marta - woli odłożyć decyzję do rana ,

Anulka wali w oczy : \"Ja się ciebie boję.
Patrzysz na mnie - a jakbyś nożem w środku kroił.

Obrzucisz tylko wzrokiem - znasz najskrytsze myśli!
A gdy cię taka zrani - w jakiż znój mnie wyślesz?

A gdy poznasz do głębi - cóż do odkrywania?
Miałażbym tylko w rżnięciu być - nigdy w pytaniach?\".

I zaskowyczał magik w strachu przed ich wiarą ;
nie wie - jak ma tłumaczyć , że to żadne czary?

Że patrzeć na patrzenia starczy do tej wiedzy ,
a głębiej - ślepnie każdy jak kret czarny z miedzy?
rambo1 2006-07-03 23:25:14
Nie wiem co napisac :) W kazdym razie jest fajnie :)
Administrator 2005-02-20 13:19:30
Dziękujemy za założenie u nas księgi gości
Cado 2008-10-06 23:56:29
Fajna stronka, szkoda tylko, że część już nie działa :( Tak czy siak dzięki wielkie za cały wysiłek w nią włożony, bardzo mi się przydała!
Pozdrawiam.
basisia 2008-10-30 08:54:40
Nie mogę uaktywnić wszystkich tablic w grobowcu bezimiennego,żeby otworzyć sarfag.Pierwsza tablica się nie wciska,co mam zrobić?
Jaroslav 2008-01-09 01:01:19
hejwidze ze stronka niekompletna jesli chodzi o solucje to jestem bardzo dociekliwy i gram wlasnie drugi raz w te gierke moze moglbym pomoc w pisaniu solucji siedze wlasnie w klatwie szukalem czegos nowego u ciebie w tej solucji ale nie znalazlem wlasnie a gra rozkreca sie bardzo ladnie w tym miejscu. czy solucja bedzie dokonczona?
mmfmmmkl 2006-08-12 22:21:31
Przed niewielu laty żyło na wyspie Roti dwoje małżonków. Kochali się bardzo, a może im się tylko zdawało, w każdym razie nie z tej strony przyszło nieszczęście.
Ani inne rzeczy.
Bo pewnego dnia żona umarła. Wdowiec obmył jej ciało w dziewięciu wodach i zawinął w najdelikatniej barwiony jedwab, ale wtedy umarła stała się tak piękna, że sił mu zabrakło, aby dokończyć pogrzebu.
Upadł koło zwłok i wydało mu się, że umiera.
Jestem martwy i nie mogę dopełnić obrządku. Zróbcie to za mnie! poprosił krewnych. Zasypcie nas oboje.
Przestań! to zbyt straszne! krzyknęli.
Zasypcie! płakał. Nie miejcie żalu, że przerzucam na wasze ramiona smutek grobu, a sam biorę tę odrobinę radości, jaką grób miewa dla tego, kto w nim spoczywa!
Krewni się nie chcieli zgodzić.
Wreszcie któryś starzec spojrzał na morze.
Nasi przodkowie powierzali umarłych morzu. Kto wie, dokąd płynęli? Prędzej morze pogodzi żywego z umarłą niż wnętrze ziemi.
Niech tak będzie! powiedział wdowiec. Nie chcę zostać daleko od niej, wolę być daleko razem z nią.
Więc przygotowano łódź bez pokładu, ułożono w niej zwłoki, mąż zepchnąwszy łódź na głębszą wodę wskoczył do środka. Wiatr poranny poleciał ku morzu, a z nim żagiel, a pod żaglem umarła i zapatrzony w nią małżonek. Wkrótce rozpłynęli się w nasiąkłych słońcem mgłach na widnokręgu, albo może w łzach patrzących z brzegu krewnych i przyjaciół, znajomych i nieznajomych.
Mąż nie widział dni ani nocy, tylko czasem ciemniało mu w oczach, jak z rozpaczy, albo jaśniało, jak z zachwytu nad urodą zmarłej. Te uczucia mieszały mu się z czasem. Wszystko prócz jej twarzy widział niejasno, jako bezkształtną szarość. Czas zmieszany z morzem przepływał za burtą łodzi, wiozącej dwoje umarłych : ciałem i duszą.
Aż kobieta zaczęła cuchnąć.
Wtedy mąż, odrętwiały już z bólu, ocknął się znowu na myśl o tej potwornej rzeczy, która była trudniejsza do zniesienia od samej śmierci. I cała rozpacz, do jakiej może być zdolny mężczyzna, wybuchła teraz dopiero, kiedy wykrzyknął :
Weź pół mojego życia!
I stało się, że umarła wzięła w tym momencie połowę życia, jakie było mu jeszcze przeznaczone. Ożyła. I w łodzi zapachniało od razu jaśminem i ciepłą skórą kobiecą.
Kiedy oderwali oczy od oczu, niedaleko widać było jakąś wysepkę.
Przybili do brzegu.
Spoczęli pod palmą bananową. Mąż położył głowę na jej kolanach i usnął, wyczerpany takim ogromem przeżyć. Żona chłonęła świat oczyma, które przez tyle dni widziały jedynie ciemność.
Wtedy opodal wysepki stanął parowiec.
Biały kapitan zobaczył na plaży mężczyznę, śpiącego z głową na kolanach śniadej kobiety. Była spowita w najbarwniejszy jedwab, który jej służył za całun, piękna urodą nie tylko własną, ale i śmierci. Oczy jej były głębsze niż nasze, ponieważ widziały nieistnienie. Wszystko się w niej wyrywało do życia, ponieważ zaznała zgonu. Kto umarł, nigdy już nie będzie taki, jak przedtem.
Kapitan zapragnął tej kobiety.
A ona odczuła to, jak nigdy w poprzednim życiu, i odpowiedziała na to, jak nigdy przedtem by nie odpowiedziała. Wsparła głowę śpiącego męża na kamieniu, wstała i poszła z kapitanem.
Kiedy mąż się zbudził, dym parowca rozmazywał się już na widnokręgu.
Miłość, która umiała sobie poradzić ze śmiercią, nie szczędzi wioseł. Porzucony mąż płynął siedem dni za parowcem, doganiając go z wolna, tak że dym jego był coraz wyraźniejszy. Ale dogonił ów statek dopiero w porcie zwanym Bangkulu. I tam dopiero jego żona i biały kapitan wyszli z kajuty, aby popatrzeć na miasto.
Człowiek z Roti wdarł się na pokład statku.
Załoga usiłowała go zatrzymać : ale czymże jest garstka białych marynarzy dla człowieka, który wziął górę nad śmiercią? Wyczytali to z jego twarzy i odstąpili. Stanął przed żoną i rzekł :
Nasza łódź czeka u burty. Pora wracać. Podziękuj białemu kapitanowi i chodź ze mną.
Kobieta odparła :
Nie znam ciebie i nie rozumiem twojej mowy. Jestem biała. Jestem żoną tego kapitana i byłam nią, odkąd żyję.
Jesteś blada od pieszczot śmierci i od tego, że tak długo nie wyglądałaś na słońce. Mimo to pozostałaś moją żoną. Nawet śmierć nie rozwi
mateuszek1 2006-07-03 23:25:13
Szukam szukam i znalazlem!!!
raiken 2006-05-16 17:18:17
yeaahh...widzę mapki :D dzikuje za interwencję:D !!!!
Autorka 2006-05-16 16:03:12
Serwer mi się buntuje, zaraz to poprawię.
raiken 2006-05-16 13:22:15
kurcze , no to fajnie ,ale mam problem ,że mi na tej stronie tych mapek nie wczytuje..także niewidze:( wytłumacz proszę koło czego:D
lub podaj swoj gadu to moze przeslesz mi tą mapkę??
Autorka 2006-05-16 12:44:46
Portal do więży jest zaznaczony na mapie Niższej Dzielnicy pod numerem 5 :]Sprawdziłam.
raiken 2006-05-16 10:50:45
witam wsyztkich fanów P:T :] ... mimo ,ze przeszedłem ta grę 7 razy:] to i tak do jejdnej sprawy cholera dojsc nie moge:] , jak wejsc do wieży w niższej dzielnicy , wiem ,wiem ,że trzeba pogadac z Lazlo na targowisku i bezimiennemu nasuwaja sie wtedy jakies wnioski , wszytko git , zgadza sie , ale gdzie do cholery jest ten portal do wieży? prosze o szybka pomoc , pozdrawiam:D ...
Agu-skate 2006-05-15 20:22:28
Nagrobek, o którym mowa w zadaniu z Es-Annon znajduje się w części Ula tą najbliżej Kostnicy. A jak zrobić z Nordoma maga? Czy po pokonaniu Konstrukta Złego Czarodzieja na III poziomie trudności? Jeszcze raz - fajny poradnik
Etelgrin 2006-03-10 11:17:30
Yo!. Za***ista stronka. Tylko niebieskie napisy na niebieskim tle to troche niewypał. Mamnadzieje ze stanie sie bardziej znana. Solucja wyśmienita ale ma jedno niedociągnięci e. A mianowicie niepisze w niej jak trzeba ułożyć kostke modrona żeby dostać sie do rubikonu. I to ze Nordom ma zaklecie Dzialo Mechanusa, oraz to ze wykrywa portale co czyni go niezwykle uzytecznego np: w Labiryncie Raveli. Powodzenia w Modernizacji Stronki. Jeszcze tu zajze i niechaj sfery beda dla was łaskawe.