hejwidze ze stronka niekompletna jesli chodzi o solucje to jestem bardzo dociekliwy i gram wlasnie drugi raz w te gierke moze moglbym pomoc w pisaniu solucji siedze wlasnie w klatwie szukalem czegos nowego u ciebie w tej solucji ale nie znalazlem wlasnie a gra rozkreca sie bardzo ladnie w tym miejscu. czy solucja bedzie dokonczona?
Przed niewielu laty żyło na wyspie Roti dwoje małżonków. Kochali się bardzo, a może im się tylko zdawało, w każdym razie nie z tej strony przyszło nieszczęście.
Ani inne rzeczy.
Bo pewnego dnia żona umarła. Wdowiec obmył jej ciało w dziewięciu wodach i zawinął w najdelikatniej barwiony jedwab, ale wtedy umarła stała się tak piękna, że sił mu zabrakło, aby dokończyć pogrzebu.
Upadł koło zwłok i wydało mu się, że umiera.
Jestem martwy i nie mogę dopełnić obrządku. Zróbcie to za mnie! poprosił krewnych. Zasypcie nas oboje.
Przestań! to zbyt straszne! krzyknęli.
Zasypcie! płakał. Nie miejcie żalu, że przerzucam na wasze ramiona smutek grobu, a sam biorę tę odrobinę radości, jaką grób miewa dla tego, kto w nim spoczywa!
Krewni się nie chcieli zgodzić.
Wreszcie któryś starzec spojrzał na morze.
Nasi przodkowie powierzali umarłych morzu. Kto wie, dokąd płynęli? Prędzej morze pogodzi żywego z umarłą niż wnętrze ziemi.
Niech tak będzie! powiedział wdowiec. Nie chcę zostać daleko od niej, wolę być daleko razem z nią.
Więc przygotowano łódź bez pokładu, ułożono w niej zwłoki, mąż zepchnąwszy łódź na głębszą wodę wskoczył do środka. Wiatr poranny poleciał ku morzu, a z nim żagiel, a pod żaglem umarła i zapatrzony w nią małżonek. Wkrótce rozpłynęli się w nasiąkłych słońcem mgłach na widnokręgu, albo może w łzach patrzących z brzegu krewnych i przyjaciół, znajomych i nieznajomych.
Mąż nie widział dni ani nocy, tylko czasem ciemniało mu w oczach, jak z rozpaczy, albo jaśniało, jak z zachwytu nad urodą zmarłej. Te uczucia mieszały mu się z czasem. Wszystko prócz jej twarzy widział niejasno, jako bezkształtną szarość. Czas zmieszany z morzem przepływał za burtą łodzi, wiozącej dwoje umarłych : ciałem i duszą.
Aż kobieta zaczęła cuchnąć.
Wtedy mąż, odrętwiały już z bólu, ocknął się znowu na myśl o tej potwornej rzeczy, która była trudniejsza do zniesienia od samej śmierci. I cała rozpacz, do jakiej może być zdolny mężczyzna, wybuchła teraz dopiero, kiedy wykrzyknął :
Weź pół mojego życia!
I stało się, że umarła wzięła w tym momencie połowę życia, jakie było mu jeszcze przeznaczone. Ożyła. I w łodzi zapachniało od razu jaśminem i ciepłą skórą kobiecą.
Kiedy oderwali oczy od oczu, niedaleko widać było jakąś wysepkę.
Przybili do brzegu.
Spoczęli pod palmą bananową. Mąż położył głowę na jej kolanach i usnął, wyczerpany takim ogromem przeżyć. Żona chłonęła świat oczyma, które przez tyle dni widziały jedynie ciemność.
Wtedy opodal wysepki stanął parowiec.
Biały kapitan zobaczył na plaży mężczyznę, śpiącego z głową na kolanach śniadej kobiety. Była spowita w najbarwniejszy jedwab, który jej służył za całun, piękna urodą nie tylko własną, ale i śmierci. Oczy jej były głębsze niż nasze, ponieważ widziały nieistnienie. Wszystko się w niej wyrywało do życia, ponieważ zaznała zgonu. Kto umarł, nigdy już nie będzie taki, jak przedtem.
Kapitan zapragnął tej kobiety.
A ona odczuła to, jak nigdy w poprzednim życiu, i odpowiedziała na to, jak nigdy przedtem by nie odpowiedziała. Wsparła głowę śpiącego męża na kamieniu, wstała i poszła z kapitanem.
Kiedy mąż się zbudził, dym parowca rozmazywał się już na widnokręgu.
Miłość, która umiała sobie poradzić ze śmiercią, nie szczędzi wioseł. Porzucony mąż płynął siedem dni za parowcem, doganiając go z wolna, tak że dym jego był coraz wyraźniejszy. Ale dogonił ów statek dopiero w porcie zwanym Bangkulu. I tam dopiero jego żona i biały kapitan wyszli z kajuty, aby popatrzeć na miasto.
Człowiek z Roti wdarł się na pokład statku.
Załoga usiłowała go zatrzymać : ale czymże jest garstka białych marynarzy dla człowieka, który wziął górę nad śmiercią? Wyczytali to z jego twarzy i odstąpili. Stanął przed żoną i rzekł :
Nasza łódź czeka u burty. Pora wracać. Podziękuj białemu kapitanowi i chodź ze mną.
Kobieta odparła :
Nie znam ciebie i nie rozumiem twojej mowy. Jestem biała. Jestem żoną tego kapitana i byłam nią, odkąd żyję.
Jesteś blada od pieszczot śmierci i od tego, że tak długo nie wyglądałaś na słońce. Mimo to pozostałaś moją żoną. Nawet śmierć nie rozwi
kurcze , no to fajnie ,ale mam problem ,że mi na tej stronie tych mapek nie wczytuje..także niewidze:( wytłumacz proszę koło czego:D
lub podaj swoj gadu to moze przeslesz mi tą mapkę??
witam wsyztkich fanów P:T :] ... mimo ,ze przeszedłem ta grę 7 razy:] to i tak do jejdnej sprawy cholera dojsc nie moge:] , jak wejsc do wieży w niższej dzielnicy , wiem ,wiem ,że trzeba pogadac z Lazlo na targowisku i bezimiennemu nasuwaja sie wtedy jakies wnioski , wszytko git , zgadza sie , ale gdzie do cholery jest ten portal do wieży? prosze o szybka pomoc , pozdrawiam:D ...
Nagrobek, o którym mowa w zadaniu z Es-Annon znajduje się w części Ula tą najbliżej Kostnicy. A jak zrobić z Nordoma maga? Czy po pokonaniu Konstrukta Złego Czarodzieja na III poziomie trudności? Jeszcze raz - fajny poradnik
Yo!. Za***ista stronka. Tylko niebieskie napisy na niebieskim tle to troche niewypał. Mamnadzieje ze stanie sie bardziej znana. Solucja wyśmienita ale ma jedno niedociągnięci e. A mianowicie niepisze w niej jak trzeba ułożyć kostke modrona żeby dostać sie do rubikonu. I to ze Nordom ma zaklecie Dzialo Mechanusa, oraz to ze wykrywa portale co czyni go niezwykle uzytecznego np: w Labiryncie Raveli. Powodzenia w Modernizacji Stronki. Jeszcze tu zajze i niechaj sfery beda dla was łaskawe.
Super poradnik. Co do zadania dla Opłakującego Es-Annon, to trzeba pogadać z wypisującym imiona Grabarzem na kamieniu tym wysokim. Potem trzeba chyba wrócić do Opłakującego Es-Annon i będzie się miało u Upadłego nowy tatuaż albo i dwa. Ja trochę się potrudziłem z walką z biesem ze skrzynki Moridora w Zniszczonej Klątwie. To Glabrezu, trudno go pokonać, dostaje się dużo PD (choć wtedy mi tylko Morte awansował...), Aegis Udręki (powinno być egida, ale w grze jest aegis) i dużo kasy (po co biesowi kasa?!). I zdziwiła mnie ta przemiana z baatezu w tanar'ri. Bo jak się walczy z tym biesem po otworzeniu skrzynki np. w Ulu, to to lemur. Myślę, że powodzenie umiejętności Morte Litania Przekleństw zależy od INT przeciwnika. Czy to prawda? Aha, Morte może też zdobyć umiejętność Horda Czaszek po przebywaniu u Lothara. Morte wzywa kolegów z Kości Nocy (nieważne, gdzie jesteś. Ja użyłem tego na biesie w zniszczonej Klątwie ;) i obrażenia zadawane zależą od poziomu Morte. Tak więc jeszcze raz, świetny poradnik i pozdrowienia dla tych, którzy go czytają.
Panie Ja... coś się powaliło?... trzeba suwakiem myszy zjechać troche w dół i wszystko jest... Wszystkie informacje na temat gry (no prawie wszystkie...) P.S. Jeżeli chodzi o gre to jest troche inna od innych i dzięki temu lepsza... chciałbym żeby zrobili tego drugą część... było by FAJNIE :)
Co jest grane?! Wchodze na strone, a tu tylko tekst wstepny, ksiega gosci i adres e-mail!
dzie jest cala reszta?!
Albo mi sie cos powalilo, albo u was jest cos nie tak. Sprawdzcie to i dajcie mi znac.
Anonimowy szperacz
oryginalna lokalizacja wpisu »
Zgłoś nadużycie
Pozdrawiam.
oryginalna lokalizacja wpisu »
Zgłoś nadużycie
oryginalna lokalizacja wpisu »
Zgłoś nadużycie
oryginalna lokalizacja wpisu »
Zgłoś nadużycie
Ani inne rzeczy.
Bo pewnego dnia żona umarła. Wdowiec obmył jej ciało w dziewięciu wodach i zawinął w najdelikatniej barwiony jedwab, ale wtedy umarła stała się tak piękna, że sił mu zabrakło, aby dokończyć pogrzebu.
Upadł koło zwłok i wydało mu się, że umiera.
Jestem martwy i nie mogę dopełnić obrządku. Zróbcie to za mnie! poprosił krewnych. Zasypcie nas oboje.
Przestań! to zbyt straszne! krzyknęli.
Zasypcie! płakał. Nie miejcie żalu, że przerzucam na wasze ramiona smutek grobu, a sam biorę tę odrobinę radości, jaką grób miewa dla tego, kto w nim spoczywa!
Krewni się nie chcieli zgodzić.
Wreszcie któryś starzec spojrzał na morze.
Nasi przodkowie powierzali umarłych morzu. Kto wie, dokąd płynęli? Prędzej morze pogodzi żywego z umarłą niż wnętrze ziemi.
Niech tak będzie! powiedział wdowiec. Nie chcę zostać daleko od niej, wolę być daleko razem z nią.
Więc przygotowano łódź bez pokładu, ułożono w niej zwłoki, mąż zepchnąwszy łódź na głębszą wodę wskoczył do środka. Wiatr poranny poleciał ku morzu, a z nim żagiel, a pod żaglem umarła i zapatrzony w nią małżonek. Wkrótce rozpłynęli się w nasiąkłych słońcem mgłach na widnokręgu, albo może w łzach patrzących z brzegu krewnych i przyjaciół, znajomych i nieznajomych.
Mąż nie widział dni ani nocy, tylko czasem ciemniało mu w oczach, jak z rozpaczy, albo jaśniało, jak z zachwytu nad urodą zmarłej. Te uczucia mieszały mu się z czasem. Wszystko prócz jej twarzy widział niejasno, jako bezkształtną szarość. Czas zmieszany z morzem przepływał za burtą łodzi, wiozącej dwoje umarłych : ciałem i duszą.
Aż kobieta zaczęła cuchnąć.
Wtedy mąż, odrętwiały już z bólu, ocknął się znowu na myśl o tej potwornej rzeczy, która była trudniejsza do zniesienia od samej śmierci. I cała rozpacz, do jakiej może być zdolny mężczyzna, wybuchła teraz dopiero, kiedy wykrzyknął :
Weź pół mojego życia!
I stało się, że umarła wzięła w tym momencie połowę życia, jakie było mu jeszcze przeznaczone. Ożyła. I w łodzi zapachniało od razu jaśminem i ciepłą skórą kobiecą.
Kiedy oderwali oczy od oczu, niedaleko widać było jakąś wysepkę.
Przybili do brzegu.
Spoczęli pod palmą bananową. Mąż położył głowę na jej kolanach i usnął, wyczerpany takim ogromem przeżyć. Żona chłonęła świat oczyma, które przez tyle dni widziały jedynie ciemność.
Wtedy opodal wysepki stanął parowiec.
Biały kapitan zobaczył na plaży mężczyznę, śpiącego z głową na kolanach śniadej kobiety. Była spowita w najbarwniejszy jedwab, który jej służył za całun, piękna urodą nie tylko własną, ale i śmierci. Oczy jej były głębsze niż nasze, ponieważ widziały nieistnienie. Wszystko się w niej wyrywało do życia, ponieważ zaznała zgonu. Kto umarł, nigdy już nie będzie taki, jak przedtem.
Kapitan zapragnął tej kobiety.
A ona odczuła to, jak nigdy w poprzednim życiu, i odpowiedziała na to, jak nigdy przedtem by nie odpowiedziała. Wsparła głowę śpiącego męża na kamieniu, wstała i poszła z kapitanem.
Kiedy mąż się zbudził, dym parowca rozmazywał się już na widnokręgu.
Miłość, która umiała sobie poradzić ze śmiercią, nie szczędzi wioseł. Porzucony mąż płynął siedem dni za parowcem, doganiając go z wolna, tak że dym jego był coraz wyraźniejszy. Ale dogonił ów statek dopiero w porcie zwanym Bangkulu. I tam dopiero jego żona i biały kapitan wyszli z kajuty, aby popatrzeć na miasto.
Człowiek z Roti wdarł się na pokład statku.
Załoga usiłowała go zatrzymać : ale czymże jest garstka białych marynarzy dla człowieka, który wziął górę nad śmiercią? Wyczytali to z jego twarzy i odstąpili. Stanął przed żoną i rzekł :
Nasza łódź czeka u burty. Pora wracać. Podziękuj białemu kapitanowi i chodź ze mną.
Kobieta odparła :
Nie znam ciebie i nie rozumiem twojej mowy. Jestem biała. Jestem żoną tego kapitana i byłam nią, odkąd żyję.
Jesteś blada od pieszczot śmierci i od tego, że tak długo nie wyglądałaś na słońce. Mimo to pozostałaś moją żoną. Nawet śmierć nie rozwi
oryginalna lokalizacja wpisu »
Zgłoś nadużycie
oryginalna lokalizacja wpisu »
Zgłoś nadużycie
oryginalna lokalizacja wpisu »
Zgłoś nadużycie
oryginalna lokalizacja wpisu »
Zgłoś nadużycie
lub podaj swoj gadu to moze przeslesz mi tą mapkę??
oryginalna lokalizacja wpisu »
Zgłoś nadużycie
oryginalna lokalizacja wpisu »
Zgłoś nadużycie
oryginalna lokalizacja wpisu »
Zgłoś nadużycie
oryginalna lokalizacja wpisu »
Zgłoś nadużycie
oryginalna lokalizacja wpisu »
Zgłoś nadużycie
oryginalna lokalizacja wpisu »
Zgłoś nadużycie
oryginalna lokalizacja wpisu »
Zgłoś nadużycie
oryginalna lokalizacja wpisu »
Zgłoś nadużycie
oryginalna lokalizacja wpisu »
Zgłoś nadużycie
oryginalna lokalizacja wpisu »
Zgłoś nadużycie
dzie jest cala reszta?!
Albo mi sie cos powalilo, albo u was jest cos nie tak. Sprawdzcie to i dajcie mi znac.
Anonimowy szperacz
oryginalna lokalizacja wpisu »
Zgłoś nadużycie
oryginalna lokalizacja wpisu »
Zgłoś nadużycie